Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

Mama jest najważniejsza 25-29.05.2020

Utworzono dnia 24.05.2020

Witam wszystkich bardzo serdecznie

W szczególności witam wszystkie mamy.

To Wam Drogie Mamy jest poświęcony obecny temat tygodnia, który brzmi:
„Mama jest najważniejsza”.
W imieniu moim, jak i dzieci chciałabym Wam serdecznie podziękować za trud pracy, zaangażowanie w naukę zdalną i dobrą współpracę na odległość. Obecna sytuacja  jest dla nas wszystkich czymś nowym i nie lada wyzwaniem.

Wierzę, że wspólnie przetrwamy ten czas i jak najszybciej wrócimy do normalności.

Pozdrawiam cieplutko   

Tygodniowy plan zajęć do nauki zdalnej w grupie “Pszczółek”
w czasie od 25.05 do 29.05.2020

 

Temat tygodnia:  Mama jest najważniejsza

 

Data: 25.05 poniedziałek

Temat dnia: Moja mama ratowniczka

Formy:

Zabawy ruchowe:

"Witamy kwiaty i zwierzęta" – zabawa orientacyjno - porządkowa. Dziecko kładzie kilka klocków do zabawy w różnych miejscach na podłodze w pokoju lub na podwórku. Słuchając odgłosów przyrody
https://youtu.be/UGVer-XSNVI
dziecko swobodnie porusza się na paluszkach między klockami. Gdy odgłosy ucichną, staje przy najbliższym klocku i przybiera pozy, naśladując kwiaty lub wybrane przez rodzica zwierzę.

"Witamy biedronki" – zabawy z elementami podskoku obunóż. Klocki zabawkowe zamieniają się w biedronki.  Dziecko biega swobodnie między klockami - biedronkami. Rodzic rzuca kostką do gry. Dziecko wykonuje przy wybranym klocku tyle podskoków ile wskaże kostka.

"Witamy motyle" – zabawa z elementami siadu klęcznego i wymachu ramion. Słuchając odgłosów przyrody, dziecko porusza się między klockami, naśladując rękami fruwanie motyli. Gdy odgłosy ucichną, dziecko staje przy najbliższym klocku, wykonuje siad klęczny, opuszcza dłonie na uda – motylki przysiadają na kwiatkach, składają skrzydełka i odpoczywają.

"Jak nasza mama zreperowała księżyc" – słuchanie opowiadania

Rodzic czyta opowiadanie z książki „Nasza mama czarodziejka” Joanny Papuzińskiej. Książka opisuje niezwykłą mamę i będzie towarzyszyła Nam przez cały tydzień.

Mama opowiadała potem, że obudziła się w nocy, bo księżyc świecił jej prosto w twarz. Wstała z łóżka, aby zasłonić okno. I wtedy usłyszała, że ktoś pochlipuje na dworze. Więc wyjrzała oknem, ciekawa, co tam się dzieje. I zobaczyła, że księżyc świeci na niebie z bardzo smutną miną, a po brodzie osłoniętej małą, białą chmurką, płyną mu łzy. – Co ci się stało? – spytała nasza mama. – Dlaczego płaczesz?
– Buuuuu!... – rozpłakał się wtedy księżyc na cały głos – chciałem zobaczyć, jak wygląda z bliska wielkie miasto, spuściłem się na dół, zaczepiłem o wysoką wieżę i obtłukłem sobie rożek! Księżyc odsłonił białą chmurkę i mama zobaczyła, że ma odtrącony dolny róg. Wyglądał zupełnie jak nadłamany rogalik. – Co to będzie! – lamentował księżyc.  – Kiedy zrobię się znów okrągły, będę wyglądał jak plasterek sera nadgryziony przez myszy! Wszyscy mnie wyśmieją! – Cicho – powiedziała mu mama.  – Cicho, bo pobudzisz dzieci. Chodź tu na balkon, połóż się na leżaku i poświeć mi, a ja spróbuję wymyślić jakąś radę na twoje zmartwienie. Księżyc podpłynął do balkonu i ułożył się ostrożnie na leżaku. A mama założyła szlafrok, pantofle i poszła do kuchni. Cichutko wyciągnęła stolnicę, mąkę, jaja, śmietanę i zagniotła wielki kawał żółciutkiego ciasta. Z tego ciasta ulepiła rożek, taki jakiego brakowało księżycowi. – Siedź teraz spokojnie – powiedziała – to ci przyprawię ten twój nieszczęsny rożek. Okleiła mama księżycowi brodę ciastem, równiutko i wylepiła taki sam rożek, jak ten, co się obtłukł. Potem wzięła jeszcze parę skórek pomarańczowych i skórkami, jak plastrem, przylepiła ciasto do księżyca. – Gotowe! – powiedziała.  – Za kilka dni rożek ci przyrośnie i będziesz mógł te plasterki wyrzucić. Ale pamiętaj, na drugi raz nie bądź gapą, omijaj sterczące dachy i wysokie wieże. Przecież mogłeś się rozbić na kawałki!

Źródło: Joanna Papuzińska, „Nasza mama czarodziejka”, Nasza Księgarnia, Warszawa 1982

 

Po wysłuchaniu opowiadania dziecko opowiada, co się wydarzyło, jak mama uratowała księżyc, jak mu pomogła.

Rodzic inicjuje zabawę „Co by było, gdyby…?”. Zaprasza dziecko do odpowiedzenia na pytanie: Co by było, gdyby mama nie pomogła księżycowi?.

Zachęcamy dziecko do podawania wielu pomysłów, również żartobliwych.

Następnie prowadzimy rozmowę z dzieckiem o ich mamach, czyli o sobie ;-)

Czy mamy są naszymi ratowniczkami, w jakich sytuacjach nas ratują, kiedy nam pomagają?

Czy dzieci też mogą być ratownikami dla mam, czy mogą im pomagać?.

 

"Upominek dla mamy, na szczęście"– zabawy plastyczne z masy solnej

Przepis na masę solną:

https://www.haart.pl/2018/03/przepis-na-mase-solna/

Wspólne wykonanie upominku dla mamy np. serduszka, słonika, koniczynki, broszki, pierścionka itp. Masę solną można zafarbować farbami, dodać brokat lub po wyschnięciu pomalować według uznania i chęci.

 


 

Data: 26.05 wtorek

Temat dnia: Dzień Matki

Formy:

Swobodne tańce z mamą do piosenki:

https://youtu.be/MW7TLjsWxG8

Trening dla mamy z dzieckiem, część 1:
https://youtu.be/hBFLp08y33Y

Dziecko kończy zdanie czytane przez rodzica:

Kocham Cię Mamo za...

Dziękuję Ci Mamo za...

Szanuję Cię Mamo za...

Życzę Ci Mamo...

Przepraszam Cię Mamo za...

Chciał(a)bym abyś Mamo...

 

Pomocna dłoń – bony prezentowe dla mamy. Dziecko obrysowuje ołówkiem i wycina po konturze swoją własną dłoń. Dziecko rysuje na jej odwrocie własne propozycje jak pomóc mamie w domu np. posprząta pokój, pomoże przy obiedzie, nakryje do stołu, podleje kwiatki itp. Mama z okazji swojego święta codziennie wybierze jedną spośród kilku propozycji dziecka.

Dla zdrowego naskórka maseczka z ogórka – rodzic zaprasza dziecko do rozwiązania zagadki smakowej. Rodzic wcześniej na talerzu, pod serwetką ukrył ogórki pokrojone w kostkę i nabite na wykałaczki. Dziecko zamyka oczy, a rodzic wkłada mu do buzi kosteczkę ogórka. Dziecko próbuje odgadnąć, co zjadło. Dziecko wypowiada się na temat ogórka, stosując przymiotniki, np. ciemnozielona skórka, jasnozielony w środku, podłużny, smaczny, zdrowy, szklarniowy, gruntowy.

Dziecko próbuje podać rymy do słowa „ogórek” np.: chórek, córek, czwórek, garniturek, kangurek, kapturek, kocurek, komórek, kosturek, mazurek, mundurek, murek, nurek, pagórek, pazurek, piórek, płetwonurek, podpórek, sznurek, Turek, wiórek, żurek.

Maseczka dla mamy – wspólne wykonanie maseczki.

Potrzebne składniki:  1 tarty ogórek, 2 łyżki jogurtu naturalnego, 1 łyżka soku z cytryny. Wszystko mieszamy i maseczka jest gotowa. Do mamy podchodzi dziecko, które będzie nakładało maseczkę. Osłania jej ubranie ręcznikiem, a następne nakłada maseczkę. Nakładamy maseczkę delikatnie, starannie, omijając okolice oczu. Maseczka powinna pozostać na twarzy kilka chwil. Mama może również nałożyć dziecku maseczkę. Za pomocą płatków kosmetycznych zmywamy maseczkę z twarzy. Mamy i dzieci opowiadają, jakie mają wrażenia po takiej naturalnej kuracji. Chętne dziecko dzieli na sylaby wyrazy „maseczka” i „naskórek”, wyróżnia pierwsze sylaby.

 

Wczasie zabiegu Spa z maseczką można posłuchać piosenki oraz obejrzeć bajeczkę:

 - piosenka dla mamy https://youtu.be/MeRTMshkHJs

 - bajeczka "Dzień Matki" https://youtu.be/5EDetnGiEqU

 


 

Data: 27.05 środa

Temat dnia: Moja mama czarodziejka

Formy:

"Księżyc" – zabawa ilustracyjna. Dziecko siada w siadzie klęcznym, głowa pochylona jak najniżej – księżyc zaszedł, nadszedł dzień. Gdy rodzic bardzo wolno, nastrojowo recytuje rymowankę z towarzyszeniem „Sonaty księżycowej” Ludwiga van Beethovena
https://youtu.be/5-MT5zeY6CU
dziecko naśladuje księżyc:

"Księżyc jak rogalik po niebie się snuje (dziecko układa ze swojego ciała księżyc na dywanie) Albo jak bułeczka nad domami wędruje" (dziecko wstaje porusza się po kole). Słuchanie muzyki, opowiadanie o swoich odczuciach po odsłuchaniu utwóru.

"Jak nasza mama odczarowała wielkoluda" – słuchanie opowiadania czytanego przez rodzica

Pośrodku naszego miasta jest park. Pośrodku parku – zjeżdżalnia, drabinki  i boisko do grania w piłkę. Tam zawsze chodzimy się bawić. Aż tu nie wiadomo skąd zjawił się kiedyś w mieście wielkolud. Od razu zajął cały park dla siebie. Na bramie wywiesił tablicę: „Nikomu nie wolno tu wchodzić, choćby nie wiem co”. Całymi dniami wylegiwał się na trawnikach, a wszystkie dzieci musiały bawić się na ulicy. Któregoś dnia nasz najmłodszy brat rzucił piłkę tak mocno, że przeleciała przez ogrodzenie i wpadła do parku. Wielkolud złapał ją i nie chciał nam oddać. Wróciliśmy do domu z płaczem. Wtedy nasza mama wpadła w złość. – No, nie – powiedziała – ja już dłużej tego znosić nie będę! I poszła do parku. Wszyscy, nawet dorośli panowie, bali się tego wielkoluda. Ale nasza mama – nie. Podeszła do niego bliziutko i zawołała: – Nie pozwalam dokuczać małemu dziecku! A ponieważ zobaczyła, że wielkolud ma kurtkę rozerwaną na plecach, powiedziała jeszcze: – Taki duży, a wygląda jak obdartus! Jak panu nie wstyd! Proszę zaczekać, wezmę igłę z nitką i zaszyję dziurę! Bo naszą mamę okropnie denerwuje, kiedy ktoś jest nieporządnie ubrany. Więc posłała nas po igłę i nici, przystawiła do pleców wielkoluda drabinę ogrodniczą i zaczęła mu cerować kurtkę. Szyła, szyła, aż nagle drabina zachybotała się i nasza mama niechcący ukłuła wielkoluda igłą. – O, przepraszam – powiedziała, bo wielkolud syknął. Ale wielkolud syczał dalej. Mama zobaczyła, że przez dziurkę zrobioną igłą powietrze ucieka z niego jak z przedziurawionej opony. Kurczył się i kurczył, a po pięciu minutach stał się zwyczajnym chłopakiem – mniej więcej takim jak ja. – Bardzo dziękuję!  – powiedział do mamy.  – Pani mnie odczarowała! Ja byłem bardzo zarozumiałym chłopcem i ciągle chodziłem nadęty. Zdawało mi się, że jestem najmądrzejszy, najpiękniejszy i najważniejszy na świecie. Od tego nadymania robiłem się coraz większy i większy, aż w końcu stałem się wielkoludem. Z początku podobało mi się to nawet, bo byłem największy i najsilniejszy. Ale co z tego? Nikt mnie nie lubił, nikt nie chciał się ze mną bawić. Teraz wiem, że lepiej być zwyczajnym chłopcem i nie nadymać się. Mogę wrócić do domu. Do widzenia! A tutaj jest piłeczka! I znów w naszym mieście stało się wesoło i bezpiecznie jak zawsze. Znów mogliśmy spędzać całe dnie w parku. Ale od tej pory nasza mama boi się, żeby któreś z nas nie zamieniło się w wielkoluda. Dlatego ma zawsze naszykowaną miseczkę z mydłem  i słomką do puszczania baniek. Gdy tylko któryś z nas zacznie sobie myśleć, że jest „naj... naj... naj...” i nadymać się – mama daje mu słomkę i mówi: – Masz, popuszczaj sobie trochę baniek mydlanych. To ci dobrze zrobi, wydmuchasz z siebie całą zarozumiałość. Bo zdaje mi się, że jesteś za bardzo nadęty!                       

 Źródło: Joanna Papuzińska, „Nasza mama czarodziejka”, Nasza Księgarnia, Warszawa 1982

Po wysłuchaniu opowiadania dziecko opowiada, co się wydarzyło, kim był wielkolud, dlaczego stał się wielkoludem, jak mama go odczarowała, co to znaczy być zarozumiałym, jaki mama miała sposób, aby jej dzieci nie stały się zarozumiałe.

W miarę możliwości dziecko otrzymuje słomkę i kubeczek z miksturą do puszczania baniek (woda + płyn do mycia maczyń). Rodzic zaprasza do zabawy w puszczanie baniek. Podczas zabawy każdy zastanawia się, czy nie powinien wydmuchać z siebie odrobiny zarozumiałości. Zabawa może mieć charakter konkursu na największą bańkę, lub np. zawodów, komu uda się zrobić najwięcej baniek. Po zabawie z bańkami dzieci oceniają, czy to dobry pomysł, aby co jakiś czas dla dobrego wychowania puszczać bańki.

Zadania w Kartach Pracy nr 4, str. 36-37

 


 

Data: 28.05 czwartek

Temat dnia: Moja mama detektyw

Formy:

"Witamy zapachy" – ćwiczenia oddechowe. Dziecko w leżeniu na brzuchu podpiera dłońmi głowę. Wykonuje głęboki wdech nosem i wydech ustami – wącha kwiaty na łące.

"Witamy ptaki" – zabawa relaksacyjna. Dziecko przechodzi do leżenia na plecach, swobodnie układa ciało, zamyka oczy, słucha odgłosów ptaków. Dziecko próbuje z pomocą rodzica odgadnąć nazwę ptaku wydającego dany odgłos

https://youtu.be/dRcEprzTxTA

"Jak nasza mama szukała złodzieja" – słuchanie opowiadania czytanego przez rodzica

Tam, gdzie byliśmy na wakacjach, rosła w polu samotna, rozłożysta sosna. Lubiliśmy siedzieć w cieniu tej sosny i słuchać, jak mama nam czyta. Ale któregoś dnia, gdyśmy tam przyszli, pod sosną nie było w ogóle cienia, tylko wszędzie słońce i słońce. – Nieszczęście – zaszumiała sosna na nasze przywitanie – ssskradziono mi cień! Mój najwspanialszy na śśświecie cień! Ratujcie mnie! Szszukajcie, łapcie złodzieja! Chcieliśmy jak najszybciej biec na pomoc sośnie, ale mama spokojnie siadła sobie pod drzewem i zaczęła wypytywać: – Kogo podejrzewasz? – Szszaraki! Przez całą noc harcowały tu jak szalone! Skrzyczałam je, bo nie dawały mi zasnąć. Obraziły się i poszły sobie. Na pewno zabrały ze sobą cień, żeby zrobić mi na złość! Nie mogłam tego zauważyć, bo przecież mój cień widać tylko wtedy, kiedy jest jasno! – A wczoraj? – pytała mama.  – Dzień był pochmurny, twego cienia też nie mogłaś widzieć. Może przychodził tu ktoś wczoraj i zabrał go! – Ależ wczoraj nie było nikogo, z wyjątkiem babci Grzelakowej – tej, co sprzedaje serki. Schowała się tu przed deszczem. To musiały zrobić szaraki! – upierała się sosna. – Zobaczymy – powiedziała nasza mama, podnosząc się z trawy.  – Chodźmy do babci Grzelakowej! Babcia Grzelakowa była akurat w domu. – Dzień dobry – powiedziała nasza mama. – Czy moglibyśmy obejrzeć sobie ten wasz duży koszyk do noszenia serów? Chłopcy mają zamiar upleść taki sam i chcielibyśmy się przyjrzeć, jak jest zrobiony. – A proszę, weźcie go sobie z sionki. Teraz jest już wprawdzie stary i połamany, ale kiedyś był to naprawdę piękny koszyk. Mieliśmy bardzo niemądre miny, gdy postawiliśmy babciny koszyk na zalanym słońcem podwórku. Cień, który rzucał koszyk, był cieniem rozłożystej sosny! Odczepiliśmy cień od koszyka i poszliśmy oddać go sośnie. Zanim przymocowaliśmy go z powrotem, minęło tyle czasu, że trzeba było szybko biec na obiad. – Skąd to wszystko wiedziałaś, mamo? – wypytywaliśmy po drodze. – Skąd wiedziałaś, że cień jest u babci? – Już dawno zauważyłam, że koszyk babci Grzelakowej jest w wielu miejscach popękany i połamany. Kiedy sosna powiedziała, że babcia ukryła się pod nią przed deszczem, pomyślałam sobie, że może cień zaczepił się o któryś z pękniętych prętów koszyka i babcia zabrała go ze sobą do domu. Jakoś mi się nie chciało wierzyć w te zające, które ukradły cień.   – Ojej! – zawołał nasz starszy brat. – Powinnaś, mamo, pracować w policji i tropić prawdziwych złodziei! – A dlaczego, mamo – zapytał nasz młodszy brat – powiedziałaś babci nieprawdę, że chcesz zobaczyć koszyk, bo my będziemy pleść taki sam? – Po pierwsze – odrzekła mama – nie chciałam babci martwić. Gdyby się dowiedziała, że zabrała sośnie cień, byłoby jej przykro. Przecież zrobiła to niechcący. A po drugie – czy to nieprawda, że chcecie zrobić taki sam koszyk dla babci, zamiast tego, który już jest połamany? Wujek na pewno chętnie wam pokaże, jak to się robi! Źródło:

Joanna Papuzińska, „Nasza mama czarodziejka”, Nasza Księgarnia, Warszawa 1982

Po wysłuchaniu opowiadania dziecko wypowiada się, kto to jest detektyw, dlaczego mama była jak detektyw, komu była potrzebna pomoc detektywa i dlaczego.

Zabawy w detektywa - "Czyj to cień?" Dziecko stoi przed białą planszą/ekranem lub gładką ścianą. Rodzic ustawia w odpowiedniej odległości od ściany lampę i kieruje jej światło na ścianę. Dziecko na zmianę z rodzicem kolejno wymyślają, jak można ułożyć swoje dłonie lub całe ręce tak, aby ich cień przedstawiał wybraną postać lub rzecz. Druga osoba próbuje odgadnąć, co przedstawia cień.

Zadania w Kartach Pracy nr 4, str. 38-39

Zapoznanie się z obrazem graficznym litery "Ó,ó"  z wykorzystaniem filmików:

https://youtu.be/-IwPXvYRuG8 

oraz  

https://youtu.be/q43zoDP71wA

Następnie dzieci dokonują analizy i syntezy słuchowej wyrazu „Wiewiórka” – dzielą go na sylaby, głoski, czytają w kartach pracy str. 87.

Próba pisania ołówkiem litery wielkiej i małej "Ó,ó" w zeszytach w liniaturze. Uzupełnienie i próba czytania zdania, wyrazów z strony 30 w książeczce "Litery" (Wyprawka sześciolatka).

 


 

Data: 29.05 piątek

Temat dnia: Razem z mamą

Formy:

Trening dla mamy z dzieckiem, część 2:

https://youtu.be/CLFyVB_I0YU

"Czar dla mamy" – słuchanie opowiadania czytanego przez rodzica

Od rana do wieczora gospodarowaliśmy w kuchni, a mama odpoczywała. Były to jej imieniny, a u nas w domu jest taki zwyczaj, że tego dnia mama nie może nawet dotknąć się żadnej roboty. Usiedliśmy do kolacji przy odświętnie nakrytym stole. Czekaliśmy na tatę, który znów na kilka dni wyjechał i właśnie dziś wieczorem miał wrócić. Opowiadaliśmy sobie różne historie. Najwięcej mówił, jak zawsze, nasz najstarszy brat. Wyczytywał on z gazet wszystko o nowych wynalazkach i maszynach, a potem opowiadał nam to. – Czy słyszeliście o poduszkowcach?  – zapytał. Nie słyszeliśmy o tym nigdy, więc nasz najstarszy brat opowiedział nam  o nowych latających pojazdach, które tak właśnie się nazywają. Naszej mamie najbardziej podobało się to, że poduszkowce latają nisko nad ziemią, nie tak jak samoloty. – Wyobrażacie sobie? Toby dopiero było przyjemnie przelecieć się nad samym miastem w taki piękny wieczór jak dzisiejszy! Zobaczyć je z góry, jakby się było gołębiem lub jaskółką! Chciałabym, żeby nam się coś takiego zdarzyło. Nie musiałby to nawet być poduszkowiec, wystarczyłaby zwykła poduszka! W tej samej chwili, gdy mama wypowiedziała to życzenie, nasz tapczan jęknął, stęknął. Wieko podniosło się. Wyskoczyły z niego po kolei nasze poduszki i zawisły w powietrzu.  – Szalona okazja! – ucieszyła się mama.  – Widać to jakiś prezent imieninowy dla mnie. Siadajmy! Lecz nim wdrapaliśmy się na poduszki, w drzwiach stanął tata.  A trzeba powiedzieć, że nasz tata nigdy nie przepadał specjalnie za czarami. – Co tu się dzieje? – zawołał.  – Co znowu wyrabiacie? – Wybieramy się na spacer!  – krzyknął nasz najmłodszy brat.  – Siadaj z nami! – O, nie! Macie coraz bardziej szalone pomysły! Co powiedzą ludzie, gdy zobaczą cię, Marysiu, fruwającą nad rynkiem? Tymczasem z tapczanu wyskoczyła już piąta poduszka i leciała prosto na tatę. – Nic z tego! – powiedział tata. – Zresztą będzie mi potem dokuczał reumatyzm, jak mnie za bardzo przewieje. Lećcie sobie sami, skoro już musicie. Cztery nasze poduszki, gdyśmy tylko na nich siedli, wypłynęły przez okno na dwór. Wyminęliśmy krzaki jaśminu, kwitnące w ogródku, i zaczęliśmy wznosić się do góry. Gdy byliśmy na wysokości czubków topoli, coś nagle zafurczało za nami. To doganiał nas tatuś na swojej poduszce.  – Niech tam, ja z wami! Przecież dziś imieniny mamy! I dalej polecieliśmy już wszyscy. Naokoło była ciemna, ciepła, pachnąca noc. Poszewki i falbanki furkotały na wietrze, tak jakby każda poduszka miała swój motorek. Tuż, tuż pod nami migotało światełkami nasze miasto. Widać było w mroku domy, dzwonnicę, park, naokoło – pola, a dalej czarne plamy lasów. – Patrzcie, dopiero teraz widać, że mieszkamy naprawdę w małym miasteczku – powiedziała mama. – Patrzcie, tymi poduszkami można sterować! – zawołał tata.  – Kiedy rozpinam marynarkę, wiatr stawia większy opór i leci się wolniej. Kiedy zapinam – to szybciej! Zaczęliśmy wszyscy próbować. W ten sposób okrążyliśmy rynek. – Uwaga! – krzyknął tata. – Musimy już wracać! Poduszki opadają! Rzeczywiście nasze pojazdy opuszczały się coraz niżej. Ledwo, ledwo udało nam się dojechać na nich do ogródka. Dotykaliśmy nogami ziemi. Potem musieliśmy już wziąć poduszki pod pachę i wejść z nimi po schodach. – Nic nie szkodzi! – rzekł tata do mamy.
– Uważam, że była to całkiem niezła przejażdżka. Udał ci się, Marysiu, ten czar! – Kiedy to nie ja czarowałam! – sprzeciwiła się mama. – Ja się nie znam na takich wynalazkach. Całą drogę właśnie zastanawiam się, kto to? Mama przyjrzała się nam po kolei.  – No, który i jak to zrobił? – zapytała, jak wtedy, gdyśmy coś przeskrobali. – Ja – przyznał się nasz najstarszy brat. – Pamiętacie baloniki, które kupowaliśmy na defiladzie? Te, co same leciały do góry? Wypuściłem z nich gaz i napompowałem nim poduszki. Tylko za bardzo się śpieszyłem, nie zaszyłem dobrze poduszek  i dlatego gaz zbyt wcześnie uciekł. Chciałem zdążyć przed powrotem taty, ale mi się nie udało. – Właśnie, że ci się udało – powiedziała mama. – Nie widzisz, że tata nareszcie przekonał się do naszych czarów?

Źródło: Joanna Papuzińska, „Nasza mama czarodziejka”, Nasza Księgarnia, Warszawa 1982

Po wysłuchaniu opowiadania dziecko opowiada, co się wydarzyło, jaką niespodziankę przygotował syn dla mamy, jak cała rodzina spędziła imieniny mamy.

Zadania w Kartach Pracy nr 4, str. 40-41

"Podróż poduszkowcem" – zabawa. Dziecko wraz z rodzicem wybierają swoje ulubione poduszeczki, mogą być jaśki. Siadamy na poduszce i razem wyruszamy podziwiać świat z góry. Wyobrażamy sobie, co można zobaczyć, latając między domami, nad miastem, nad lasem itp. Sygnałem do rozpoczęcia podróży jest odgłos samolotu odtworzony z nagrania https://youtu.be/Hg6gvOZxBRQ W czasie trwania dźwięku dziecko siedzi skrzyżnie na poduszce i z rękami rozłożonymi pochyla się na boki – lecąc poduszkowcem. Gdy odgłos ucichnie, opowiada, gdzie leci i co widzi, np. Lecę wkoło wieżowca, widzę tatę i dziecko, jak grają w warcaby; lecę nad lasem, widzę wystraszonego zajączka; lecę nad chmurami, wyglądają jak zaspy śniegu. Liczba powtórzeń zależy od kreatywności i zaangażowania dziecka. Jeżeli  dziecko wykaże radość w zabawie i twórczą pomysłowość, warto powtórzyć ją kilkakrotnie.

Poznanie liczby „19” zadania w Kartach Pracy nr 4, str. 93 – dziecko przelicza elementy zbioru w zakresie 19 – układa zapis liczby „19”, dobierając właściwe cyfry.

Na karcie pracy dziecko liczą niebieskie koraliki, koloruje dziewięć koralików na żółto, przelicza wszystkie i wkleja właściwy zapis. Rysuje po śladzie i koloruje blok, liczy wszystkie okna.

Zegar

Kalendarium

Lista wydarzeń w miesiącu Kwiecień 2024 Brak wydarzeń w tym miesiącu.

Imieniny